czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział IV

- z punktu widzenia Madison -

- Czy kiedykolwiek za tym tęskniłeś? - powiedziałam ledwo się kontrolując, jednak on mnie usłyszał.
- Czasami. - powiedział.
- Życie nie jest fair.
Zaśmiał się krótko, po chwili powiedział:
- Opowiedz mi o tym.
Spojrzałam na zegar i zdałam sobie sprawę, że jest już dwadzieścia po dziewiętnastej, więc musiałam już się zbierać jeśli nie chciałam być spóźniona.
- Posłuchaj. - zaczęłam. - Muszę już iść ale zadzwonię do Ciebie później, dobrze?
Austin wymamrotał niewyraźne "okay" zanim się pożegnaliśmy i zakończyliśmy połączenie.
To była zwykła poranna rozmowa telefoniczna Austin'a. Miał w tym pewien cel, ponieważ wiedział, że czasami to lubię. To był świetny sposób na wstawanie rano i nie skarżyłam się na to.
Zebrałam moje książki i spakowałam je do torby, następnie udałam się w kierunku szkoły, albo powinnam raczej nazwać to: piekłem.
Nie było do niej daleko, więc spacer nie stanowił dla mnie problemu, nawet mi się podobał.
Gdy dotarłam do znajomego mi budynku, długo nie zajęło mi znalezienie ich.
- Hej, to moja dziewczyna! - zaćwierkał Cameron mocno mnie przytulając. - Tęskniłem za tobą.
- Ja za tobą też. - odpowiedziałam.
Puszczając go, skanując rzędy szafek, starałam się znaleźć swoją, aż wreszcie udało mi się ją znaleźć.
Zginałam się w dół, szukając książek potrzebnych mi na pierwszy semestr, gdy nagle usłyszałam nieznajomy mi głos.
Kiedy moja ciekawość była większa od silnej woli, zdecydowałam moim oczom po prostu spojrzeć na osobę, do której ten głos należał.
Jest tu nowy? Nigdy wcześniej go tu nie widziałam... - pomyślałam.
Cameron i Jackie patrzyli zaniepokojonym wzrokiem w ten sam kierunek co ja, prawdopodobnie zastanawiali się nad tym samym co ja.
- Od kiedy on chodzi do naszej szkoły? - spytałam, cały czas spoglądając w jego stronę.
- Nie wiem. - Cameron wzruszył ramionami, - Pewnie jest nowy.
Zostawiając sprawę w spokoju, odwróciłam się do mojej szafki ponownie poszukując książek, a minutę potem usłyszałam dzwonek na lekcję.

~*~

Wracając z łazienki, zahaczyłam o kawiarenkę z powodu przerwy na lunch. Byłam tak głodna, że mój brzuch zaczął burczeć tak bardzo, że zaczęło sprawiać mi to ból. Starałam się to ignorować w czasie drogi, jednak z jakiegoś powodu się zatrzymałam. Zatrzymałam się, ponieważ zobaczyłam jego. Samego.
Biorąc oddech, nerwowo podeszłam w jego stronę, kiedy jego oczy spotkały się z moimi pierwszy raz dzisiaj.
- Hej. - powiedziałam, obdarowując go uśmiechem. - Jesteś tu nowy?
Uśmiechnął się.
- Tak, właśnie się przeniosłem.
- Skąd?
- La Vernia High.
- Dlaczego przeniosłeś się tutaj, do San Antonio? Tu jest nudno.
- Ehh, problemy. - wzruszył ramionami. - Bardziej mi się tutaj podoba.
Zdecydowałam nie pytać więcej o jego sprawy, ponieważ sama nienawidziłam gdy ludzie pytali o moje życie, naprawdę nienawidziłam.
- Słuchaj. - zaczęłam. - Masz ochotę zjeść z nami lunch? Mam na myśli ze mną i moimi znajomymi?
- Jasne, nikogo innego tu nie znam, więc... - zaczęliśmy iść. Ostatnią rzeczą, którą chciałam zrobić to zostawienie go samego, ponieważ bycie samotnym dzieckiem podczas lunchu jest najgorsze.
- Więc, jak masz na imię?
- Robert. - uśmiechnął się. - A ty?
- Madison.
Oboje pozostaliśmy w ciszy do chwili wejścia na teren kawiarenki, gdzie wszyscy siedzieli na miejscach. Skanowałam pomieszczenie starając się znaleźć moich przyjaciół, a kiedy wreszcie to zrobiłam, zajmując miejsce koło Roberta.
Wszyscy jedli swój posiłek prowadząc konwersacje tu i tam, a ja rozmawiałam z Robertem, który okazał się bardzo sympatyczny. Poczułam się dobrze rozmawiając z kimś innym. Zmiana.
- Madie. - usłyszałam moje imię.
- Tak? - obróciłam się w kierunku Sarah, która prawdopodobnie była tą, która mnie zawołała.
- Chcesz gdzieś wyjść dzisiaj wieczorem? Możemy wrócić do mnie i będzie jak zwykle.
Pomyślałam o tym zastanawiając się, czy naprawdę tego chciałam?
Nie.
Czułam to?
Nie?
- Mam już plany.
Wyraz twarzy Camerona diametralnie się zmienił.
- Ty masz? Z kim?
- Z mamą.
Kłamstwo.
- Nie możesz tego przełożyć na inny dzień? - nalegała Sarah. - Przecież wiesz, że bez ciebie to nie będzie to samo.
- Nie wiem, Sarah... - mój głos się łamał.
- No proszę, będzie wspaniale, obiecuję! 
Wykrzywiłam usta, rozważając co zrobić, w sumie to nie był taki zły pomysł. - "Okay, pomyślę o tym."
Reszta lunchu minęła niczym tempo ślimaka, modląc się, żeby ten dzień się już skończył, absolutnie nie znosiłam szkoły. Nie nienawidziłam tego pomysłu, tylko nienawidziłam ogólnie ludzi. Nienawidziłam faktu, że muszę oglądać twarze, którymi pogardzam i słuchać ich irytujących głosów, to doprowadzało mnie do szału.
Byłam tą osobą, która potrzebowała od czasu do czasu zmian, ponieważ robienie tej samej rzeczy ciągle, ciągle i ciągle, kompletnie mnie nie kręciło.
Czułabym się jak uwięziona jakbym musiała tkwić w jakiejś rutynie i nie mogłabym się z niej uwolnić.
Po prostu tego nie lubię.
Wyjmując słuchawki z torby, wywróciłam oczami na myśl, że będę musiała je rozplątywać, bo były totalnie splątane.
Kiedy już udało mi się je odplątać, włożyłam je do uszu i włączyłam jakąkolwiek muzykę. Nie interesowało mnie co grało w moich uszach, dopóki muzyka grała, wszystko było w porządku.
Dźwięk otoczył mnie, a ja zaczęłam powoli znikać z realnego świata, mój mózg był w stu procentach skupiony na piosence, która właśnie była puszczana.
Kochałam to uczucie.

~~~
Po półrocznej przerwie dodaję rozdział, bądźcie dumni.
Ogólnie jak wam się podoba, albo nie podoba, macie jakieś opinie o tym wspaniałych czterech rozdziałach, które już za nami, możecie się podzielić tym w komentarzach, to będzie nawet miłe x
Możecie też dać nam follow i pisać do nas na twitterze, zarówno do mnie, jak i do Juls (@fluffyirwix) zapewniam, że będzie nam bardzo miło i z pewnością wam odpiszemy, więc nie zostaniecie zignorowani.
Mam nadzieję, że się podoba i rozdział nie będzie za pół roku haha
Musicie nam wybaczyć jednak szkoła robi swoje, w moim przypadku jest naprawdę źle, jednak mam teraz ferie, więc mam trochę więcej czasu niż w trakcie szkoły, jednak obiecuję, że znajdę trochę czasu na to ff, bo bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że wam też i szkoda je tak zostawiać i nic z nim nie robić.
No nic, do następnego misie.
ily x

@awhmyhemmo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz