czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział IV

- z punktu widzenia Madison -

- Czy kiedykolwiek za tym tęskniłeś? - powiedziałam ledwo się kontrolując, jednak on mnie usłyszał.
- Czasami. - powiedział.
- Życie nie jest fair.
Zaśmiał się krótko, po chwili powiedział:
- Opowiedz mi o tym.
Spojrzałam na zegar i zdałam sobie sprawę, że jest już dwadzieścia po dziewiętnastej, więc musiałam już się zbierać jeśli nie chciałam być spóźniona.
- Posłuchaj. - zaczęłam. - Muszę już iść ale zadzwonię do Ciebie później, dobrze?
Austin wymamrotał niewyraźne "okay" zanim się pożegnaliśmy i zakończyliśmy połączenie.
To była zwykła poranna rozmowa telefoniczna Austin'a. Miał w tym pewien cel, ponieważ wiedział, że czasami to lubię. To był świetny sposób na wstawanie rano i nie skarżyłam się na to.
Zebrałam moje książki i spakowałam je do torby, następnie udałam się w kierunku szkoły, albo powinnam raczej nazwać to: piekłem.
Nie było do niej daleko, więc spacer nie stanowił dla mnie problemu, nawet mi się podobał.
Gdy dotarłam do znajomego mi budynku, długo nie zajęło mi znalezienie ich.
- Hej, to moja dziewczyna! - zaćwierkał Cameron mocno mnie przytulając. - Tęskniłem za tobą.
- Ja za tobą też. - odpowiedziałam.
Puszczając go, skanując rzędy szafek, starałam się znaleźć swoją, aż wreszcie udało mi się ją znaleźć.
Zginałam się w dół, szukając książek potrzebnych mi na pierwszy semestr, gdy nagle usłyszałam nieznajomy mi głos.
Kiedy moja ciekawość była większa od silnej woli, zdecydowałam moim oczom po prostu spojrzeć na osobę, do której ten głos należał.
Jest tu nowy? Nigdy wcześniej go tu nie widziałam... - pomyślałam.
Cameron i Jackie patrzyli zaniepokojonym wzrokiem w ten sam kierunek co ja, prawdopodobnie zastanawiali się nad tym samym co ja.
- Od kiedy on chodzi do naszej szkoły? - spytałam, cały czas spoglądając w jego stronę.
- Nie wiem. - Cameron wzruszył ramionami, - Pewnie jest nowy.
Zostawiając sprawę w spokoju, odwróciłam się do mojej szafki ponownie poszukując książek, a minutę potem usłyszałam dzwonek na lekcję.

~*~

Wracając z łazienki, zahaczyłam o kawiarenkę z powodu przerwy na lunch. Byłam tak głodna, że mój brzuch zaczął burczeć tak bardzo, że zaczęło sprawiać mi to ból. Starałam się to ignorować w czasie drogi, jednak z jakiegoś powodu się zatrzymałam. Zatrzymałam się, ponieważ zobaczyłam jego. Samego.
Biorąc oddech, nerwowo podeszłam w jego stronę, kiedy jego oczy spotkały się z moimi pierwszy raz dzisiaj.
- Hej. - powiedziałam, obdarowując go uśmiechem. - Jesteś tu nowy?
Uśmiechnął się.
- Tak, właśnie się przeniosłem.
- Skąd?
- La Vernia High.
- Dlaczego przeniosłeś się tutaj, do San Antonio? Tu jest nudno.
- Ehh, problemy. - wzruszył ramionami. - Bardziej mi się tutaj podoba.
Zdecydowałam nie pytać więcej o jego sprawy, ponieważ sama nienawidziłam gdy ludzie pytali o moje życie, naprawdę nienawidziłam.
- Słuchaj. - zaczęłam. - Masz ochotę zjeść z nami lunch? Mam na myśli ze mną i moimi znajomymi?
- Jasne, nikogo innego tu nie znam, więc... - zaczęliśmy iść. Ostatnią rzeczą, którą chciałam zrobić to zostawienie go samego, ponieważ bycie samotnym dzieckiem podczas lunchu jest najgorsze.
- Więc, jak masz na imię?
- Robert. - uśmiechnął się. - A ty?
- Madison.
Oboje pozostaliśmy w ciszy do chwili wejścia na teren kawiarenki, gdzie wszyscy siedzieli na miejscach. Skanowałam pomieszczenie starając się znaleźć moich przyjaciół, a kiedy wreszcie to zrobiłam, zajmując miejsce koło Roberta.
Wszyscy jedli swój posiłek prowadząc konwersacje tu i tam, a ja rozmawiałam z Robertem, który okazał się bardzo sympatyczny. Poczułam się dobrze rozmawiając z kimś innym. Zmiana.
- Madie. - usłyszałam moje imię.
- Tak? - obróciłam się w kierunku Sarah, która prawdopodobnie była tą, która mnie zawołała.
- Chcesz gdzieś wyjść dzisiaj wieczorem? Możemy wrócić do mnie i będzie jak zwykle.
Pomyślałam o tym zastanawiając się, czy naprawdę tego chciałam?
Nie.
Czułam to?
Nie?
- Mam już plany.
Wyraz twarzy Camerona diametralnie się zmienił.
- Ty masz? Z kim?
- Z mamą.
Kłamstwo.
- Nie możesz tego przełożyć na inny dzień? - nalegała Sarah. - Przecież wiesz, że bez ciebie to nie będzie to samo.
- Nie wiem, Sarah... - mój głos się łamał.
- No proszę, będzie wspaniale, obiecuję! 
Wykrzywiłam usta, rozważając co zrobić, w sumie to nie był taki zły pomysł. - "Okay, pomyślę o tym."
Reszta lunchu minęła niczym tempo ślimaka, modląc się, żeby ten dzień się już skończył, absolutnie nie znosiłam szkoły. Nie nienawidziłam tego pomysłu, tylko nienawidziłam ogólnie ludzi. Nienawidziłam faktu, że muszę oglądać twarze, którymi pogardzam i słuchać ich irytujących głosów, to doprowadzało mnie do szału.
Byłam tą osobą, która potrzebowała od czasu do czasu zmian, ponieważ robienie tej samej rzeczy ciągle, ciągle i ciągle, kompletnie mnie nie kręciło.
Czułabym się jak uwięziona jakbym musiała tkwić w jakiejś rutynie i nie mogłabym się z niej uwolnić.
Po prostu tego nie lubię.
Wyjmując słuchawki z torby, wywróciłam oczami na myśl, że będę musiała je rozplątywać, bo były totalnie splątane.
Kiedy już udało mi się je odplątać, włożyłam je do uszu i włączyłam jakąkolwiek muzykę. Nie interesowało mnie co grało w moich uszach, dopóki muzyka grała, wszystko było w porządku.
Dźwięk otoczył mnie, a ja zaczęłam powoli znikać z realnego świata, mój mózg był w stu procentach skupiony na piosence, która właśnie była puszczana.
Kochałam to uczucie.

~~~
Po półrocznej przerwie dodaję rozdział, bądźcie dumni.
Ogólnie jak wam się podoba, albo nie podoba, macie jakieś opinie o tym wspaniałych czterech rozdziałach, które już za nami, możecie się podzielić tym w komentarzach, to będzie nawet miłe x
Możecie też dać nam follow i pisać do nas na twitterze, zarówno do mnie, jak i do Juls (@fluffyirwix) zapewniam, że będzie nam bardzo miło i z pewnością wam odpiszemy, więc nie zostaniecie zignorowani.
Mam nadzieję, że się podoba i rozdział nie będzie za pół roku haha
Musicie nam wybaczyć jednak szkoła robi swoje, w moim przypadku jest naprawdę źle, jednak mam teraz ferie, więc mam trochę więcej czasu niż w trakcie szkoły, jednak obiecuję, że znajdę trochę czasu na to ff, bo bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że wam też i szkoda je tak zostawiać i nic z nim nie robić.
No nic, do następnego misie.
ily x

@awhmyhemmo

czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział III

-z punktu widzenia Madison-
Minął około miesiąc i powiedzieć, że moje życie nieco się nie zmieniło byłoby kłamstwem. Zmieniło się o 180 stopni.
Złapałam się na myśleniu o nim, tak nim.
Pamiętam jak płakałam przez cały dzień, a w następnej minucie on stał przy mnie i pocierał moje plecy okrężnymi ruchami. Byliśmy na zewnątrz, na moich schodach. Pocieszał mnie dłużej niż kiedykolwiek wcześniej i upewniał się, że było w porządku. I szczerze mówiąc w tamtym momencie nie dbałam o nic. Czułam się tak bezwartościowa i samotna. To powodowało uczucie, że zaraz się rozpadnę, ale on, on mi pomógł.
Austin. Austin, takie było jego imię.
Tej nocy byłam tak zagubiona i zdezorientowana. Pamiętam Colt'a zbliżającego się do mnie tego samego dnia w szkole i po prostu rzeczy wymknęły się spod kontroli od tamtego momentu.
Spędziłam całe popołudnie w Starbucks tępo wpatrując się w stolik naprzeciwko mnie. Liczni ludzie wchodzili i wychodzili ze sklepu. Pewnie na mnie patrzyli, ale mnie to mało obchodziło. Nic nie miało znaczenia.
Dopiero kiedy wróciłam do domu coś we mnie pękło. Płakałam przez godzinę w moim pokoju próbując odgonić swoje uczucia, ale one tego nie chciały. Pogarszało się. Pogarszało się, więc wyszłam na zewnątrz by zaczerpnąć świeżego powietrza. Na moje szczęście moja mama nie kwestionowała mojej nagłej zmiany nastroju.
Świeże powietrze zawsze dawało rade, ale nie tym razem. Potrzebowałam kogoś.
A stało się tak, że ktoś po prostu spacerował i jak tylko mnie zobaczył jego wyraz twarzy się zmienił, a on ostrożnie podszedł do mnie niepewny, co dokładnie zrobić. Usiadł tuż przy moim boku nic nie mówiąc. Trzymałam swoją głowę w dłoniach, a łzy na darmo wyślizgiwały się z moich oczu.
Płakałam i płakałam, a on po prostu mnie obserwował. Normalnie przeszkadzało by mi to, ale niech obserwuje każdy mój ruch. Nie mam po co żyć, więc to też nie ma znaczenia.
Minęło zaledwie kilka minut kiedy jego ręka nawiązała kontakt z moimi plecami. Rozpoczął pocieranie ich w komfortowy sposób.
-Nie należy płakać-jego głos rozbrzmiał po raz pierwszy kiedy akurat wpatrywałam się w jego oczy, które przykuły całą moją uwagę.
Pokręciłam głową.
-Nie rozumiesz-wykrztusiłam z siebie.
-Może to zrobię.
Odwróciłam wzrok wiedząc, że na pewno nie zrozumie. Nie było sposobu by zrozumiał. Nie miał pojęcia przez co do cholery przechodziłam, on nawet mnie nie znał.
-Wątpię.
-Sprawdź mnie-wypowiedział. Dałam policzka tej części siebie, która chciała przyjąć jego wyzwanie dla jakiegoś dziwnego powodu. Poddałam się pokusie udowodnienia mu, że jest w błędzie. Ponieważ wiedziałam, że jest w błędzie, po prostu wiedziałam.
Wybuchnęłam zduszonym śmiechem wycierając kilka łez.
-Nie chcesz wiedzieć.
-Gdybym nie chciał wiedzieć nie było by mnie tu proszącego o to byś mi powiedziała.
Punkt zdobyty.
Moje oczy spotkały jego po raz drugi dziś i to wtedy kiedy zdałam sobie sprawę jak przyjemne są. Przemawiały do mnie i wręcz natychmiast umiały mnie pocieszyć; były piwne.
Faktycznie czułam się jakbym miała mu zaufać; właśnie tak.A może to był fakt, że szukałam swojego systemu (tak było w oryginale i nie umiem tego zastąpić <od tłumaczki>)tak rozpaczliwie, że pozwoliłam temu wszystkiemu wypłynąć, ponieważ w następną godzinę opowiedziałam mu wszystko. Od samego początku do samego końca; wysłuchał mnie z uwagę i troskę co chwilę ściskając moją rękę.
Przyznał, że przeszedł podobną sytuację. Zjadł* moje poprzednie słowa, ponieważ rozumiał, rozumiał wszystko co przeżyłam. Wątpiłam podczas gdy w rzeczywistości przeżywaliśmy dokładnie to samo oczywiście z wyjątkiem, że ja przechodziłam to gorzej/trudniej.
-Jeśli kiedykolwiek będziesz musiała porozmawiać, albo nawet oczyścić umysł, zadzwoń do mnie-to była ostatnia rzecz jaką wypowiedział przed wpisaniem swojego numeru do mojego telefonu i odszedł nawet się na mnie nie oglądając.
Od tego dnia byłam nim zafascynowana i chciałam wiedzieć więcej. Coś w nim przykuwało moją uwagę. Dobrze wiedziałam, że nie wiadomo czy zobaczę go znowu. Po prostu nie było sposobu.
Minęło kilka dni, a ja znów trafiłam w ten punkt; ciemność z której nie mogę się wydostać.
Byłam w moim pokoju i chodziłam w kółko próbując odgonić dręczące mnie myśli, ale to nie było takie proste. Wtedy sobie przypomniałam. Nie mając innego rozwiązania mojego problemu chwyciłam telefon i zrobiłam dokładnie to, co mi powiedział; zadzwoniłam do niego.
Przyszedł do mnie w ciągu kilku minut i słuchał każdego słowa, które wypowiedziałam. Zastanawiałam się czy nie nudzą go moje stałe opowieści. Ale z jakiegoś powodu on poświęcał mi całą uwagę. Nigdy nie miałam kogoś takiego wcześniej.
Mijały tygodnie, dni, godziny i sekundy i to stawało się moją codziennością, z wyjątkiem tego, że za każdym razem chciałam do niego zadzwonić. I to nie dlatego, że chciałam wygadać się z moich problemów, chciałam spędzić z nim czas. Wzrosło przyzwyczajenie do niego.
Spędzaliśmy razem czas tu i tam, ale to nie było nic więcej niż przyjaźń.
Fakt. Był gorący, ale nie mógł się o tym dowiedzieć.
Jak ja nienawidziłam mówić; chcę go.
Część mnie desperacko próbowała nie dopuścić tego do mnie. Nie mogłam sobie na to pozwolić, nie znów, nie zawsze.
Każdego dnia wciąż myślę próbując się dowiedzieć, jak głupia musiałam być pozwalając sobie upaść dla niego. Dwa związki, w których byłam nie były prawdziwe. Zabawiały się mną.
Pierwszy z nich nie ma większego znaczenia, bo nawet nie byliśmy ze sobą na serio, ale ten drugi to zupełnie inna bajka. Facet zabawiał się mną przez osiem miesięcy, które spędziłam marnując czas na niego.Mimo, że było to trzy miesiące temu ciągle o tym myślę. To mnie rozwściecza; obiecałam sobie, że nigdy więcej nie upadnę dla takiego faceta, nigdy. Wolałabym zostać singielką przez resztę życia, niż być zdradzana każdego dnia, zabawiana za moimi plecami a przede wszystkim okłamywana. To z czym nie mogłam sobie poradzić.
Austin jednak, nawet jeśli nie wydaje się takim typem to wole nie ryzykować, bo Colt... Też nie wydawał się takim typem albo bardzo źle go oceniłam. Nie chciałam zakochać się w takim facecie, a jak bardzo mnie przyciągał przerażało mnie, bo nie chciałam zaangażować się w związek z dzieckiem.
Zdradzając się, to była ostatnia rzecz jaką chciałam zrobić. 

_______
*w oryginale było napisane "ate" so nie wiedziałam jak to przetłumaczyć, ale chyba wiecie o co chodzi xx

@fluffyirwix

piątek, 6 marca 2015

Rozdział II

- z punktu widzenia Madison -
Odwróciłam wzrok w stronę intensywnego kontaktu wzrokowego, który przed chwilą mieliśmy. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie czułam, to dosłownie przyszło znikąd. Pół sekundy zajęło mi zorientowanie się kim on jest i zaraz potem już wiedziałam, że nie mam zamiaru pozwolić mu odejść.
Jego skóra była nieco opalona, miał/a* na sobie czarny snapback ze zwykłym białym T-Shirt'em, wyblakłe jeansy i czerwone buty. Powtarzalnie skanowałam jego wygląd z góry do dołu i starałam opanować się; on nie może być nowym sąsiadem.
Kontynuowałam drogę i szłam coraz szybciej i szybciej, bicie mojego serca przyspieszało z każdą sekundą. Obserwowałam go jak wsiadał do ciężarówki, zajmującej się przeprowadzkami, wynosząc coś co wyglądało jak mebel, ale zaraz potem go zakryto i nie mogłam zobaczyć nic więcej.
Nie patrzyłam się na niego z niepokojem, ponieważ wiedziałam,że się na mnie patrzył, a nawet dosłownie gapił. Biorąc oddech, starałam się wyczyścić mój umysł tym samym pocierając skronie, nie chcąc o tym myśleć. Nie mogłam.
Gdy wreszcie osiągnęłam wybrany cel w postaci domu Emmy, zapukałam do drzwi, oczekując pozwolenia na wejście do środka.
- Wiesz o tym, że mogłaś po prostu wejść. - powiedziała, otwierając drzwi, przegryzłam wewnętrzną część policzka, zastanawiając się dlaczego tego nie zrobiłam, następnie pomyślałam, że po prostu zapomniałam. - Tylko wezmę szalik i możemy ruszać.
- Tak czy inaczej. Czemu to robimy? - spytałam krocząc po jej rodzinnym domu.
- Nie wiem. - wzruszyła ramionami idąc w stronę jej salonu. - Zakupy, zgaduję.
- Co masz na myśli mówiąc "zgaduję"?
- To Sarah. - zachichotała. - Powiedziała, że chce iść z nami do galerii. Z nami wszystkimi.
Skinęłam głową, nie myśląc o niczym innym, żeby pomyśleć więcej o tym. Nigdy nie kwestionowałam decyzji Sarah, bo z nią nigdy nie wiadomo.
Stałam czekając na nią i zbierając jej rzeczy i jedyne o czym myślałam to poprzednie wydarzenia. Nie mogłam wyrzucić tych myśli z mojej głowy i nie znosiłam tej myśli, nie znosiłam tego za każdym razem jak na niego patrzyłam, nie znosiłam tego. A najgorsza część tej myśli? Wiedziałam, że nie ma zamiaru opuścić moich myśli, w życiu nie było nawet o tym mowy. A ja beznadziejnie chciałam, żeby tak się stało.
- Okey, chodźmy.  jej głos wyrwał mnie z tłoku myślenia.
Podążając blisko siebie dotarłyśmy wreszcie do jej samochodu i posadziłam się na miejscu pasażera.
- Dobra, więc najpierw jedziemy po Camerona, następnie jedziemy spotkać się w galerii z Sarah, Jackie i Ryan'em.
- A Aaron idzie?
Emma pokręciła głową.
- Wychodzi gdzieś z jakąś dziewczyną. Nie wiem...
Jechałyśmy dobre pięć minut, dopóki nie znalazłyśmy się centralnie przed domem Cameron'a. Otoczenie było raczej ciche, ale może dlatego, że było wystarczająco wcześnie rano.
Czekałyśmy, czekałyśmy i czekałyśmy, ale w dalszym ciągu nadal nie było Camerona.
- Mówiłaś mu, że przyjdziemy? - spytałam pochylając głowę na oknie.
- Oczywiście, że tak. - prychnęła biorąc do ręki telefon. - Nie byłybyśmy tutaj jakbym powiedziała mu inaczej.
Przewracając oczami, spojrzałam w okno, gdy ona wybierała jak zgadywałam numer Camerona i dosłownie kilka sekund potem, zaczął biec do drzwi.
Uśmiechnęłam się na myśl, że był stracony, to było godne podziwu.
- Cholera. - powiedział otwierając drzwi. - Zaspałem. Przepraszam.
Kiedy już usiedliśmy w samochodzie, kontynuowaliśmy naszą podróż do centrum handlowego gdzie miało odbyć się nasze spotkanie. Galeria była raczej pusta, za wyjątkiem starszych ludzi gdzieniegdzie robiących zakupy.
Emma zajęła miejsce na wolnych ławkach, a ja stałam, ponieważ musiałam pozbyć się moich myśli.
Każdy dzień wyglądał tak samo, każdy o tym wiedział, więc nikt kwestionował mojego cichego zachowania. To przeradzało się w nawyk i musiałam z tym skończyć.
Nagle poczułam znajomą parę rąk na mojej talii, chwilę potem poczułam słodkiego całusa na moim policzku, sprawiając, że zaczęłam uśmiechać się jak idiotka.
- Zapomniałem się dzisiaj z Tobą przywitać. - stwierdził.
- Nic się nie stało, Cameron. Nie przejmuj się tym.
- Jak się czujesz?
Wzruszyłam ramionami.
- Jak zawsze.
- Wiesz, że Cię kocham, prawda?
- Tak. - szepnęłam, nagle czując się o wiele lepiej.
Cameron zawsze miał sposób, aby zmienić mój nastrój, w ciągu dosłownie sekund i właśnie to kochałam. Był taki opiekuńczy i słodki, był jak brat, którego nigdy nie miałam, i któremu mogę powiedzieć wszystko.
Tak, czasami zachowywaliśmy się jak para, ale dla nas było to całkowicie normalne i to nie było nic co miało sprawić, że nie mielibyśmy być przyjaciółmi.
Znajome głosy po chwili były słyszalne z daleka, a ja podniosłam rękę, aby Sarah, Jackie i Ryan mnie zobaczyli.
Uśmiechnęłam się do samej siebie, wiedząc, że jesteśmy tu wszyscy razem, ponieważ to była jedyna rzecz, która pozwalała mi iść dalej; moi przyjaciele.
Gdyby nie oni nie mam pojęcia, gdzie mogłabym teraz być. Oni zawsze byli dla mnie, ja zawsze dla nich i to sprawiało, że byliśmy tak blisko i to utworzyło naszą nierozłączną więź.
- Madison! - zaćwierkała dając mi ogromną torbę.
W odpowiedzi się zaśmiałam w zasadzie ściskając ją na śmierć, przed tym jak zaczęłyśmy chodzić w kółko i rozmawiać.

***

Kiedy zaczynało robić się nudno, i nie mieliśmy nic do roboty, Emma odwiozła mnie do domu, a cała reszta zatrzymała się u Sarah, ja nie mogłam tam zostać, potrzebowałam czasu dla siebie.
Normalnie oczywiście zostałabym z nimi, ale dzisiejszy dzień był inny, nie czułam tego czegoś.
Byłam już zmęczona co zawdzięczam przeprowadzce rano, a jeśli mam być szczera, potrzebowałam przerwy.
Potrzebowałam przerwy od ogólnego życia, miałam tego dosyć, to nie przypominało nawet czegoś możliwego.
Gdybym mogła cofnąć się w czasie do poprzedniego roku, ale to oczywiście to nie możliwe.
Spędziłam dużo czasu wspominając i żałować przeszłości, to nie było zdrowe i powolne, to zabijało mnie wewnętrznie.
Byłam zniszczona.
Niecierpliwie czekałam na dzień, w którym się obudzę i wszystko będzie lepsze, ale niestety taki nie nadchodził.
Modliłam się, żeby moje uczucia gdzieś zniknęły, ale wszyscy wiemy, że uczucia nie znikają za mrugnięciem oka**, to znaczy znikają, ale niestety nie w moim przypadku.
Każdego dnia odbywałam walkę z powstrzymaniem łez, czego wręcz nie znosiłam. Czasami płakałam przed zaśnięciem, to była jedyna droga do snu.
Wzdychając doszłam do drzwi, wkładając na uszy słuchawki i oczywiście na moje szczęście piosenka Rihanny i Mikky Ekko "Stay" właśnie się zaczynała. Kiedy grała, słuchałam każdego zaśpiewanego słowa, aby wczuć się w emocje w nich ukryte. Byłam tak wciągnięta w piosenkę, że zapomniałam gdzie się znajduję i co robię, tak jakbym miała zaciemniony cały obraz rzeczywistości,a to przyszło tak niespodziewanie; muzyka często tak na mnie działała.
To było coś w rodzaju ucieczki ze świata zewnętrznego i zwykle dopingowało mnie kiedy byłam na dnie.
Kluczowe słowo: zwykle.

* (<od tłumaczki> w oryginale w opisie mężczyzny nagle pojawiło się "she". Nie mam pojęcia czy jest to napisane specjalnie czy jest to błąd, jednak potratujmy to jako błąd.)
** (<od tłumaczki> w języku angielskim stosuje się zwrot "in a blink of eye" co dosłownie oznacza "za mrugnięciem oka, a odpowiednikiem tego jest polski zwrot "za pstryknięciem palca")
_________________________________________________________________________________
@awhmyhemmo
Błędy, pytania, opinie - komentarz





wtorek, 17 lutego 2015

Rozdział I

-Z punktu widzenia Madison-
Moje otwarte oczy zatrzepotały reagując na snujące się pełną siłą słońce w mojej sypialni. Ten nieustanny hałas powtarzał się w kółko, w kółko i w kółko. Wystawiało to moją cierpliwość na próbę.
Co do cholery? Myślałam.
Wstałam z łóżka, udałam się po schodach na dół, by po prostu znaleźć swoją mamę patrzącą przez okno. Zapewne zastanawiają ją te same rzeczy co mnie.
-Co to jest?-mój głos był zmęczony i wyczerpany.
-Nie wiem-powiedziała. Podeszłam, by spróbować uzyskać lepszy widok na to co się dzieje-To wygląda jak czyjaś przeprowadzka.
-Przeprowadzka? O siódmej nad ranem?
-Chyba tak-wzruszyła ramionami-Pójdę to sprawdzić później.
Kiwając głową w odpowiedzi usiadłam na kanapie, patrząc na pusty ekran telewizora. Byłam tak zmęczona, że nie było to nawet zabawne.
Emma i Cameron wpadli do mnie późnym wieczorem, a kiedy wreszcie wyszli było koło drugiej. Nie mogę sobie do końca przypomnieć. Mieliśmy robić to co zwykle w piątek, albo cokolwiek, ale skończyło się na zasypianiu, aż Emma obudziła się, potrząsając nami śpiącymi w tym czasie.
 Emma i Cameron to moi najlepsi przyjaciele. Mieliśmy innych znajomych, którzy zwykle byli wyposażeniem w stosunku szkolnego autobusu na co dzień, ale z nimi byłam naprawdę związana (tutaj chodzi o Emmę i Camerona <od tłumaczki>). Była również Sara, z którą byłam bardzo blisko, ale to nic w porównaniu z Emmą i Cameronem; to oni byli moimi najlepszymi przyjaciółmi.
Słysząc cholernie głośny hałas zamknęłam oczy niezadowolona z agonistycznego dźwięku, który wypełniał moje uszy.
Dlaczego oni robią tyle hałasu?
-Kochanie chcesz dużą kawę?-głos mojej mamy zwrócił moją uwagę.
-Pewnie-odetchnęłam. Normalnie nie piłam kawy, ale dzisiaj był jeden z tych dni; potrzebowałam jej.
Wróciłam po schodach na górę po mój telefon. Kiedy mocno ściskałam go w dłoni, odblokowałam go i przeglądnęłam listę nieodebranych połączeń. Westchnęłam, nie rozumiałam dlaczego Emma dzwoniła do mnie tak wcześnie rano.
Zdecydowałam się zignorować to teraz. Pod prysznicem po prostu pozwoliłam ciepłej wodzie kapać na mnie.
Ostatnie dni były szorstkie, a ja rozpaczliwie próbuje znaleźć lek przeciwbólowy na to wszystko. Zawsze ich potrzebowałam, aby zająć czymś umysł i skupić uwagę na czymś, gdy nie potrafiłam tego zrobić. Prysznice, zawsze poprawiały sprawę.
Kiedy skończyłam wysuszyłam włosy i nałożyłam eyeliner oraz tusz do rzęs. Założyłam parę ciemnych jansowych rurek i biały podkoszulek. I tak było każdego dnia, mało mnie to obchodziło, tempo w jakim żyje nie ma znaczenia.
Moje stopy doprowadziły mnie do mojej sypialni, chwyciłam telefon przed powrotem na dół po schodach. Zapach kawy wypełniał moje nozdrza.
Rozglądnęłam się po kuchni, by po prostu znaleźć wyciągnięty kubek z wszystkim, co potrzebne obok niego.
Moja mama jest taka miła.
Była moim prawdziwym wsparciem w ciągu ostatnich miesięcy, bo wiedziała jakie były trudne dla mnie. Do tej pory minęło jakieś trzy miesiące, można powiedzieć, że czas rozwiązuje problemy, to dobrze? Źle. W moim przypadku było gorzej i gorzej każdego dnia. Próbowałam utrzymać moją głowę wysoko, ale czasami to mogło pomóc tylko rozbijało, musiałam.
Wzięłam dzbanek i nalałam sobie kubek dobrej kawy przed tym dodając mleko i cukier, by zmienić to na kolor karmelu. Idealnie.
Wróciłam na wyspę taką, która jest czasami w kuchni i siadłam na taborecie.
Lepiej oddzwonię do Emmy, przemyślałam to.
Szybko wybrałam jej numer i przyłożyłam telefon do ucha. Minęły dobre cztery sygnały, zanim w końcu odebrała.
-Halo?
-Hej-zaćwierkałam-Dlaczego dzwoniłaś?
-Jesteś gotowa?
-Co?
-Jesteś gotowa?-powtórzyła. Złączyłam moje brwi nie rozumiejąc o co pyta.
-Chyba jestem, a co?
Emma zaśmiała się.
-Wychodzimy z paczką. Możesz tu być za godzinę, lub jakoś tak?
Zagryzłam wargi do środka i myślałam. Pierwsze co przyszło mi do głowy: roztargniona.
-Yeah to brzmi dobrze, zobaczymy się później-powiedziałam przed rozłączeniem się.
Brązowawy płyn spoczywał na wykonanych przeze mnie kręgach, oglądałam go ze starannością. Nie musiało minąć dużo czasu kiedy to wszystko zniknęło; jedynie jego zapach roznosił się wokół mnie.
Zastanawiałam się, co można by ewentualnie robić tak wcześnie rano, biorąc pod uwagę, że była sobota nie wspominając już, że normalni ludzie śpią w soboty.
Ale oczywiście! Starałam się o tym nie myśleć, udawać, że mnie to nie obchodziło.
Następną rzeczą jaką zrobiłam było umycie zębów i zdobycie pieniędzy.
-Mamo!-wrzasnęłam schodząc po schodach-Wychodzę!
-Dobra, napisz do mnie po powrocie-skinęłam głową chociaż nie mogła tego zobaczyć. Wślizgnęłam się w parę klapek i udałam się do drzwi.
Naprawdę nie obchodziło mnie jak to wyglądało, bo tu w Teksasie było naprawdę gorąco. Wiedziałam o tym, że to co miałam na sobie było typowe i dlatego nie przejmowałam się tym ile wysiłku w to włożyłam, by nie wspomnieć już o tym, że jedynie wychodzę z przyjaciółmi.
Słońce niemal natychmiast uderzyło w moją twarz, więc przyśpieszyłam kroku. Emma mieszkała tylko kilka ulic dalej. To była rzecz, za którą byłam wdzięczna.
Moje oczy powędrowały do sceny, która rozgrywała się przede mną. Ciężarówka zaparkowana była tuż koło naszego domu; ktoś kupił dom obok mnie.
Zdziwienie wkradło się na moją twarz, gdy zastanawiałam się jak dawno został on wystawiony na sprzedaż. Musiałam nie zauważyć.
Im bliżej byłam, tym byłam bardziej ciekawa. Chciałam zobaczyć kim są ci nowi ludzi, ale wiedziałam, aby ich zobaczyć musiałabym iść w prawo.
Zmrużyłam oczy, starając się uzyskać lepszy widok. Czekałam, aż coś, ktoś w końcu wyjdzie.
Nie musiałam długo czekać, by nasze oczy się spotkały i od razu zamarłam. Po moich plecach przeszły ciarki, a w gardle urosła gula.
Cholera to nie może być prawda.
____
@fluffyirwix
Przepraszam za jakiekolwiek błędy. W razie znalezionego błędu, albo coś piszcie w komentarzach.

środa, 4 lutego 2015

Zapowiedź (Prolog)

"Nie przejmuj się, nikt nie musi o tym wiedzieć. To będzie nasz sekret" - wyszeptał mi do ucha.
Wciąż pamiętam tą noc, jakby była wczoraj; powiedział, że to będzie nasz sekret i nikt się nie dowie. 
Mówił, że nie ucierpię, a ja mu wierzyłam.
Ale nie powiedział mi jak to zatrzymać.
Nigdy nie powiedział, że to wszystko ma się wydarzyć.
Nigdy nie powiedział mi swojego sekretu.
_________________________________________________________________________________
@awhmyhemmo

wtorek, 3 lutego 2015

Wprowadzenie

Witajcieee! ;)
Znajdujecie się na stronie, na której będą publikowane rozdziały z Our Secret, jak już pewnie domyśliliście się z nazwy tego przepięknego bloga. :D
Jest to fanfiction napisane przez niesamowitą dziewczynę o imieniu Stephany, która napisała równie niesamowite opowiadanie na wattpadzie, niestety po angielsku.
My wpadłyśmy z drugą tłumaczką na pomysł, aby przetłumaczyć je na język polski, ponieważ będzie to w pewien sposób wypromowanie tego opowiadania, które jest naprawdę niesamowite i zasługuje na zdecydowanie większą popularność niż posiada w chwili obecnej.
Oraz będzie to duże ułatwienie dla osób, którym tłumaczenie przypadlo do gustu i chcą je przeczytać w języku polskim.
Jesteśmy otwarte na jakąkolwiek krytykę z waszej strony. KAŻDY człowiek się myli, więc my też jak najbardziej mamy do tego prawo. Oczywiście nasze prace będą prawdopodobnie przez kogoś sprawdzane (jeśli nam starczy czasu) i nie powinno być tam pomyłek, ale jeśli w ogóle jakieś się znajdą - z chęcią poprawimy.
Mam nadzieję, że owe opowiadanie przypadnie wam do gustu tak jak nam i, że fajnie będzie się wam je czytało.

UWAGA! ROZDZIAŁY PISANE NA TYM BLOGU NIE SĄ PISANE PRZEZ NAS! JESTEŚMY JEDYNIE TŁUMACZKAMI!
W razie jakichkolwiek pytań tutaj macie nasze twittery:
@fluffyirwix @awhmyhemmo
ENJOY! ;)